Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
23
24 CZERWCA

dy exystować miało. I to także anormalne — To zaś skrzydło, które się zwraca ku nie zajętéj niczem stronie prostokątu, ma w sobie gęste strzelnice, jakby do obrony czwartego boku przeznaczone.
Na przeciw niego ku południu, stromo spada wzgórze, kilką stopniami w dół. Ta spadzistość góry, bronić ją musiała. Głębokie, kilko-piętrowe lochy, wszędzie się pod rozwalonemi izby ciągną, mogliśmy w nie kilkakrotnie zajrzeć, bo sklepienia w wielu miejscach széroko rozwalone, wzrok w ciemne, tajemnicze głębie puszczały. Na gruzach cegieł, porastały bogato, żywo, swobodnie, ogromne osty, towarzysze ruin, spadkobiercy zniszczenia. Weszliśmy w dolną okrągłą izbę lewéj baszty zamkowéj, w któréj jedna strzelnica, na umieszczenie działa przygotowana, dawała teraz dziwne światełko. Tynki jeszcze się tu trzymały sklepień, a w zachodniém skrzydle na nich nieforemne czerwono zarysowane malowideł szczątki pozostały, wyobrażające niepojęte przedmioty, niezgrabnie jedną farbą namazane. W jednym z tych obrazów rudi Minerwa