Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
17
22 CZERWCA

na czole niebios, pokrajanych sinemi chmury, lazurowemi czystemi kawałki, biało-złocistemi obłoczki, odbijała się na nich jak wieniec na skroni nieśmiertelnéj dziewicy. Mój Boże, coż to za cudowny był widok i któryż malarz byłby w stanie, przenieść tę rozmaitość barw powietrznych na płótno, oświetlić je tak, jak tu je słońce oświetlało, w przerwanych cieniach tego ogromnego i ruchomego obrazu. Wielką jest Sztuka, wielką, bo w niéj tylko naśladowanie natury, narzędziem wydania myśli; ale gdyby naśladowanie natury, było, jak dawniéj pojmowano, jéj celem, musielibyśmy wyznać, że Sztuka jest mizerném i niedołężném naśladowaniem, barwy jéj ciemne; a wysiłki jéj nawet i arcy-dzieła, tylko jak przypomnienia słabe, zadowolnić mogą.
Wspomnieliśmy wyżéj, że góry kozie, znane były w greckiéj starożytności, pod tém samém nazwaniem nawet. Jest to pasmo ciągnące się od Karpatów. Powiadano mi, że świéżo znalazł w nich Prof. Zienowicz węgiel kamienny. Tenże obserwował, że wszystkie góry od zachodu są strome, a ku zacho-