Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
12
22 CZERWCA

zaś, choć swoje, choć codzienne, a jednak piękne — piękne, choć jeszcze nie miałem czasu przywiązać się do miejsca; a już je kocham, jak dawno znajome, jakby pamiętne czémś dawno ubiegłém.
W lejący dészcz, wyruszyłem od słomianéj strzechy naszéj — w świat! alboż nie w świat! kiedy aż na brzeg nieznanego morza, w tak odmienny kraj, klima? Żegnaliśmy się w ganku z żoną, dziećmi, zacięto konie, i już jechałem — Przebywszy pagórki nasze i straciwszy z oczu Gródek, którego topole, długo mi jeszcze w pamięci zieleniały, spieszyłem do brzegów Styru, który przebyć miałem po moście w Czekniu. Tu rzeka szérokiem płynie wygłębieniem, wśród oszarpanych niegdyś przez nią brzegów wysokich, których dziś już nie dotyka, wązkiém i nizkiém płynąc łożyskiem. Po nad samą rzeką, za mostem w Czekniu, jest szczególny pagórek. Czy to stary pozostały obryw ziemi, obmytéj do koła wodami, i sam jeden, w wyrwaném zagrzęzły łożysku, czy usyp ręki ludzkiéj; upewnić się trudno. Nagle wznosi się ten pagórek na kilkadziesiąt