Przejdź do zawartości

Strona:J. I. Kraszewski - Nowe studja literackie T.I.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
109

żną myśli, nadewszystko bez czucia i wiary. Puryści chcący zupełnego odrodzenia języka, znaleźli na drodze swéj przeszkodę w naśladownictwie tém, gallomanij, oczyszczono język z makaronizmów, które od niego łatwo odpadły, ale budowę przenaturzać poczęto frazeologją francuzką, językowi co chwila straszniejszy gwałt od łacińskiéj zadającą.
Wszedł w użycie styl jakiś połamany, chorobliwy, a wykwintny, napuszony, a próżny i bezsilny, pod którego powierzchnią wyszlifowaną, pompatycznemi ruchy, szumnemi wyrazy, nie było myśli, brakło życia. Koryfejem szkoły téj, był Potocki, któremu się zdawało że przyswajając językowi styl Francuzki błyskotny i gładki, zrobi mu największą przysługę. Opierał ón swoje zdanie na kulturze łacińskiéj języka polskiego i przybranéj jego naturze, zgodną ją widząc niby z naturą francuzkiego języka, dla tego że ten był synem prawym łaciny. Grubo się w tém mylił, bo język francuzki naturą swą całkiem się rozchodzi z łacińskim, z niego zaledwie materjał tylko wziąwszy, a nic ducha.
Krasicki, którego język daleko bardziéj polski, a w stylu jednak znać fracuzczyzny przesyt, kosztem siły, wyrobił w sobie tę gładkość, łatwość i dowcip, pochodzenia wprost nad Se-