wały się o odbudowaniu świata, z ust, których ogień żaden nie oczyścił. Zajrzawszy w życie tych panów, nie wiedzieć co było podziwiać więcej, czy niepraktyczność ich myśli, czy nielogiczność ich własnego żywota, zbudowanego wcale na innych zasadach. Zdaje mi się, że to co się za najwyższe dobro wskazuje drugim, najpierwej by do siebie zastosować potrzeba. Tym czaszem wcale tak nie jest.
Byli u nas tacy, co bardzo głośno i pięknie mówili za skasowaniem szynków demoralizujących i rozpajających lud wiejski. Pytano ich nieraz czemu pierwsi nie dadzą przykładu z siebie?.. Odpowiadali zawsze że gotowi to uczynić, gdy wszyscy zgodzą się na dopełnienie reformy. Chcieli być pierwszymi myślą, a ostatnimi uczynkiem. Tak samo właśnie działo się i z innemi reformatorami, tak dzieje się z pisarzami prawie powszechnie. Czekają oni z poprawieniem siebie, aż się świat cały poprawi.
Tym czasem w świeci© słowo bez czynu jest niczem, a najsilniejszą dźwignią wszelkiej reformy tylko przykład i uczynek. Żaden wielki prawodawca i reformator nie szedł ze słowem w ustach, ale z żywym czynem, porywającym, dźwigającym, unoszącym ludzi za sobą.