cego w polityce jego najlepsze i najdogodniejsze rozwiązanie sporu polsko-rosyjskiego, stojącego na zawadzie przymierzu rosyjsko-francuskiemu, oraz u wpływowego niezwykle w stolicy ambasadora Prus, późniejszego „Żelaznego Kanclerza“, hr. Ottona Bismarka. Ten ostatni, będąc zanadto wytrawnym politykiem, aby wierzyć w niebezpieczną dla Prus trwałość zgody polsko-rosyjskiej, w zwycięstwie Wielopolskiego widział zaszachowanie polityki polskiej rządu austrjackiego, mocno niedogodnej dla Prus ze względu na ziemie polskie. Po za dyplomatami, popierającemi Margrabiego, i prócz kanclerza ks. Gorczakowa, wielkiego zwolennika przymierza z Francyą, Wielopolski znalazł przyjaciół wśród najwyższych dostojników państwa, ze względu na swe słowianofilskie ideje. Żywo zaś nim się zainteresowali W. Księżna Helena Pawłowna, wywierająca wpływ na swego stostrzeńca-cara, oraz osobiście w kombinacje polskie wciągnięty W. Ks. Konstanty.
Mimo to wszystko, sprawa polska szła w Petersburgu przez kilka zimowych miesięcy bardzo opornie. Margrabia składał memorjał za memorjałem, żywo dowodząc, że całą przyczyną niepowodzeń „koncesji“ w Królestwie była ich połowiczność; u rządu jednak przeważał prąd wrogi wszelkim reformom. Powstanie polskie uznawane było w Petersburgu za nieuniknione, chciano więc doń się przygotować odpowiednio. W tym celu zamierzano nadać ulgi żydom, a jednocześnie w swoje ręce wziąć sprawę włościańską, ażeby w masie chłopskiej, wrogiej i bez tego szlachcie, mieć posłuszne narzędzie. Mieszczaństwo spodziewano się przejednać liberalnemi reformami i w ten sposób całe powstanie oczekiwane zredukować do słabego ruchu spiskowców z częścią szlachty.
Dla wykonania jednak tego trudnego i skomplikowanego programu, brakło w Rosji poprostu ludzi. Dwaj kandydaci na kierowników polityki rosyjskiej w Polsce: słynny działacz na polu reformy włościańskiej w Rosji, zapamiętały wróg kultury zachodniej i szczery demokrata, łączący chłopomaństwo z kultem samodzierżawia — Mikołaj Milutin, oraz minister spraw wewnętrznych — Wałujew, — odmówili. Wogóle działalność w Królestwie Polskim nie pociągała dygnitarzy rosyjskich, dbałych o swoją karjerę. Z Królestwa tymczasem szły wieści coraz gorsze. Mimo straszliwe represje, stosowane przez Lüdersa, ruch narodowy wzmagał się. Areszty szły za aresztami,
Strona:J. Grabiec - Powstanie Styczniowe 1863—1864.djvu/56
Wygląd
Ta strona została przepisana.