Strona:J. Baudouin de Courtenay - Z logiki tłumów.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Artykulik ten próbowało drukować warszawskie „Ogniwo“, opiekuńcza jednak ręka cenzorska przekreśliła go cały w pasku korektowym. Trudno określić, na czem tu polega mój zamach na podwaliny istniejącego nieporządku. Być może, iż subtelny znawca serc uznał moją opowieść za crimen laesae majestatis[1] wielkiego ludu „słowiańskiego“, który dziś, w roli nowego „przedmurza chrześcijaństwa“, posłuszny wezwaniu Zygfryda[2] z Berlina, broni, w znacznej części cudzemi rękami, „cywilizacyi europejskiej“ przeciwko grożącemu jej „żółtemu niebezpieczeństwu“.


Zdarzenie prawdziwe.
Znakomity „oryentalista“, badacz języków i ludów turecko-tatarskich (tiurkskich, urało-ałtajskich), F. W. Radloff, Berlińczyk z pochodzenia, od lat blizko dwudziestu członek rzeczywisty Akademii nauk w Petersburgu, rozpoczął swój zawód naukowy na Syberyi, gdzie badał narzecza tamtejszych ludów koczujących, a oprócz tego zajmował nominalnie miejsce nauczyciela języka niemieckiego w nieistniejącej wówczas jeszcze szkole realnej w Barnaule. Będąc człowiekiem familijnym, trzymał stałą służącą, miejscową Rosyankę. Niewiasta ta dzieliła z ludem, z którego wyszła, wszystkie jego wierzenia, światopoglądy i... „przekonania“.

Między innemi wierzyła ona święcie, iż Zwiastowanie Matki Boskiej (Błagowieszczenije) i Wielkanoc (Swietłoje Woskresienije, Swietłaja) są to tak wielkie święta, że podczas nich nawet ptaki wstrzymują się od budowania gniazd. (Na Błogowieszczenije i na Swietłuju pticy gniezd nie strojut). O prawdzie tej starała się ona usilnie przekonywać swego chlebodawcę. Ten ostatni zaś, jako wówczas jeszcze młody i opanowany donkiszocką żądzą kruszenia kopii w obronie „prawdy“, dyskutował zawzięcie z poczciwą Fiokłą czy też Matrioną, używając wszelkich argumentów nauki i zdrowego rozsądku. Oczywiście, jak to zwykle dzieje się w takich

  1. Przypis własny Wikiźródeł (łac.) zbrodnia obrazy majestatu
  2. „Zygfrydem“ (z Nibelungów) nazwał cesarza Wilhelma II., zmarły niedawno filozof rosyjski Włodzimierz Sołowjow, który, wtórując władcy Niemiec, w swych przedśmiertnych utworach rymowanych nawoływał „białolicych“ do krucyaty przeciw „żółtemu smokowi“.