Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nich samych miał swoje siedlisko; były to niegodne namiętności.
I ty pożądliwie ścigasz to, za czem oni się ubiegali; miłość twoja nawet, to uczucie, które uszlachetnia ludzi najbardziej znikczemnionych, u ciebie jest samolubną żądzą, która przemyśla o zdradzie w pierwszem uniesieniu rozkoszy.
Sława nie zadawalała cię. O, wierzę! bo sława, która wieki przetrwa, jest nagrodą cnoty i geniuszu, a przynajmniej mocy duszy, a ty przeczuwałeś, że kupiony rozgłos zniknie, jak to złoto, któreś rzucał, rozchwieje się prędzej, niż twoje życie. — I ty chcesz wejść do bractwa naszego. Wzdychasz za gwiazdami, jaśniejącemi na niebie Chaldejskiem.
Biada ci, nieposłuszny! — Widziałeś raz świat niewidzialny, i po długich już usiłowaniach, twardej pokucie, będziesz mógł odzyskać spokojność i przyjemności tego życia, które dla zuchwałej dumy porzuciłeś. Wiedz jednak dla pociechy swojej, iż każdy, kto raz oddychał powietrzem widzialnych duchów, obdarzony jest energiczniejszemi zdolnościami niepodobnemi do zniszczenia. Z moralną niezachwianą odwagą, możesz dojść do najwyższych stopni, jakie obierzesz na świecie.
Ale większej jeszcze trzeba odwagi, mocy duszy i czystości, aby przebyć lata pokuty, a wtedy, kiedy zerwiesz wszystkie ogniwa łą-