Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zyki sfer niebieskich? — Już teraz wróg rodu tak nad tobą rozpostarł panowanie, iż władza jego przewyższa moją. W tej chwili widzę jego ogniste źrenice, utkwione w tobie, w tobie, jego śmiertelny całun nad tobą zwieszony.
Piękność i dobroć łączą się wszędzie w naturze i tworzą prawdę, — a tylko prawda jest naturą, nie fałsze, które głosiłeś. Bez tej harmonii nic nie istnieje i istnieć nie może; a czyż nie wiesz, że piękność duszy jest wiara? Wiara, która jest tem dla serca, czem ideał piękności dla artysty. Jedna wiara zdolna nas natchnąć spokojną ufnością w siebie samych, ufnością w naszą przyszłość. A ty, niewolniku chwilowego popędu, chciałeś być bez wiary dobrym i cnotliwym. Ty wszystko widziałeś zeszpecone własną nieświadomością.
Człowiek jest zarozumiały w stosunku swej ciemnoty. Naturalnem jego dążeniem jest egoizm. W kolebce wiadomości swoich rozumie, że cała ziemia stworzoną została jedynie, aby on raczył jej królować. Długie wieki głosił, że te światy niezliczone, jaśniejące w przestrzeni, były tylko pochodniami zapalonemi przez Opatrzność jedynie, aby zrobić ludziom noc przyjemniejszą. Ty jesteś podobnym w chęciach do tych ludzi.
Nieszczęsny Tantalu, rozumiesz, iż na głos zapalonej żądzy posłuszna natura poda ci do