Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia potrzebniejsze są od kościołów! gdzie leczenie ułomności ciała i duszy żywi mnóstwo ludzi.
Szaleńszy jeszcze, kto w nauce i księgach szuka pokoju duszy; bezdenność nauki rozpaczą go napełni, a księgi pisane albo ucieczce od nudów, albo tylko na to, aby były pomnikami ludzkiej niedoli.
Bo szczęścia niema na świecie.
Przeklęty ten, co pierwszy, jak szatan na szyderstwo rzucił ludziom tę nazwę bez rzeczy, aby, szalejąc, szukali jej w pocie czoła i udręczeniu.
I młodość moja niknie, siły marnieją, a rozpacz coraz się powiększa.
Przerażająca myśli! — Umysł, nieujęta, niewidzialna cząstka bóstwa, zamieszkująca nas, dusza, zawisłe są od zdrowia, ciała! — więzy gliny krępują nieśmiertelność! — Ja teraz poznaję, że nie śmierć jest ciągłem odradzaniem się, lecz życie jest ciągłą śmiercią, jej ołowiane berło panuje w naturze.
Mistrzu! jeśli już wrócić mi dawną niewinność nie w twoich jest siłach, to wskaż dalszą drogę! — Wskaż, jak dostać się do ostatnich szczebli potęgi, jak uwolnić się od władzy czarnego ducha, bo zostać w miejscu, które zajmuję, już jest niepodobna! — Chociażby najstraszliwszą była droga, ja ją przebędę, bo chcę zginąć! — kto raz ujrzał wzrok wroga, tego nic nie ulęknie, kto po takich