Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poznaję i nie zaprzeczam — odrzekł więzień; pisarz znowu czytać począł:
— Piotr Schwerbauch, poczciwy mieszczanin miasta Drezna i właściciel gospody pod zielonym lisem, zeznaje, co następuje: Dnia 15 stycznia 1606 r., zajechał do niego drogą od północy podróżny jakiś człowiek, nazywający się Kosmopolitą i na dolnem piętrze zajął kilka komnat od podwórza. Ludzie uważali, iż wprowadził ze sobą obcą istotę, okrytą zasłoną i od tego czasu nikt jej nie widział. Mieszkanie zawsze i ciągle szczelnie były zamknięte. W nocy często czerwone światło, śpiewy, muzyka, arfy, przytem jakieś dziwne głosy słyszeć się dawały, z czego wszystkiego o nienaturalnym porządku rzeczy w mieszkaniu wnosić można było. Doktór Bodenstein, przychodzący kilka razy do szynkowni, naprzeciw będącej, ostrzegał ludzi, aby się mieli na baczności przed czarnoksiężnikiem, o którym wiele opowiadał. Razu jednego, w czasie nieobecności Kosmopolity, dwóch czeladników kowalskich postanowiło się wieczorem dostać do jego pomieszkania, przekonać się o czarodziejstwie, i wreszcie złowić samego Kosmopolitę. Gorliwy Bodenstein urządził wszystko arcy-roztropnie i z wielu bawiącymi oczekiwał skutku w karczmie.
Późno już było i drzwi główne były zawarte. Czeladnicy wyszli, aby spełnić swój zamiar. Gdy jednak więcej niż godzina minęła, i ci