Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A zatem — zawołał podsędek — jeśli waćpanowie przy swoim obstajecie i dowodu potrzebować nie przestajecie, przystąpimy do roboty.
— Obstajemy i prosim o rozkopanie! — rzekł uparty Hawnul.
— Żądamy rozkopania dla niedowiarków — powtórzył Wiła — chociaż i bez niego jasna, że to jest nie co innego tylko kopiec. — Obejrzał się Szumczykiewicz ku ludziom, by ich wezwać do dzieła, ale Krasniańscy poczuwając się, że im tu nie komu kopać przyjdzie, powołani, przykładem kilku zbiegłych w barci Semenowej, wszyscy drapnęli.
Hawnul w gniewie miotając przekleństwa, chciał się gonić za nimi, ale Wiła powstrzymał jakoś.
— Nowy dowód — rzekł nie zważając na nic Szumczykiewicz — że lud to miejsce mogiłą być sądzi, boćby inaczej takiego do rozrzucenia kupy ziemi nie miał wstrętu.
— Panie sędzio, albo to pan nie wiesz ile zabobonów i przesądów u tej czerni — podchwycił Wiła. — Taki dowód jest dowód żaden! wprost potajemne frymarki strony przeciwnej.
Pan Stefan Wilczura wstrząsł się, ale powstrzymał bacznie; a Turzon gładząc wąsa, plunął i rzekł:
— Będziemy prosili o dowody zadanych nam frymarczeń i przekupstwa, bierzemy przytomnych za świadków. Wiła z pogardliwym uśmiechem ruszył tylko ramionami.
— Do kopania! do kopania! — zawołał podsędek — bo czasu nam na to nie stanie. — Ale gromady Serebrzy-