Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbójca! gwałciciel grobów, zbójca nie raz jeden... podwójny... po trzykroć zbójca... Tyś i mnie zabił Hawnulu... czas pokutować, czas się ukorzyć, bo piekło cię czeka.
Hawnul stał milczący i nieruchomy.
— Kobieto — rzekł po chwili — marzysz... upamiętaj się.
— Nie, nie marzę — odparła śmielej. — Bóg mi dozwolił oglądać, czego nikt prócz Niego nie widział... Przed oczyma mojemi rozryta mogiła... i ten sąsiad nienawistny. Widzę cię jeszcze w ubraniu chłopskiem przekradającego się przez krzaki, mierzącego w plecy bezbronnego nieprzyjaciela... słyszę krzyk, widzę śmierć... Ty uciekasz przez zarośla i błota... niewinni ludzie cierpią za ciebie... sierota wzywa pomsty Boga.
Hawnulowi włos najeżył się na skroni, zachwiał się i pokląkł.
— Żywi i umarli wołają o pomstę nad tobą Hawnulu — mówiła dalej żona. — Jeszcze chwila a przyjdzie jak piorun z hańbą, z upodleniem... Kaj się, żałuj, bij w piersi, a może moja modlitwa litości dla ciebie uprosi...
Gdy to mówiła jeszcze, dzwonek się dał słyszeć w przyległej komnacie i ksiądz unita, po którego do bliskiej posłano parafii, wszedł z przenajświętszym Sakramentem. Chora otulając się prześcieradłami zsunęła z łóżka i klękła jak pokutnica, a Hawnul usunął się tylko, pełznąc na kolanach i czołem o ziemię uderzył. Kilku ludzi weszło, niosąc zapalone świece.
Potrzeba wszystkim oddalić się było, aby chora spowiedź odbyć mogła, ale gdy przyszło Hawnula odciągnąć, musiano go gwałtem prawie dźwignąć i wynieść z pokoju.