Strona:J.I.Kraszewski - Czercza mogiła.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy mnie chrześcijańskiem pozdrowieniem poglądał uśmiechając się, i powoli szedł za mną, oczekując widocznie rozmowy, której zdawał się pragnąć.
Gorąco, jak toj kazau (jak ten powiadał, przysłowie w Rusi litewskiej u ludu pospolite) gorąco — odezwał się ocierając pot z czoła — a panoczek z daleka to, na piechotę się tak wybrał?
— Piechotą, ale nie z ochotą — odpowiedziałem — wasze to poczciwe mostki winne, że się piec muszę i dziś w ...oczach nie stanę.
— Ot jest, jak toj kazau! — zawołał żebrak — to pewnie koło wężowego ruczaju na mostku, podle Sroczej wierzby łamać się pan musiał.
— Kto go wie jak się tam wasz ruczaj nazywa — burknąłem — ale niech go razem z wierzbą wszyscy djabli wezmą...
— Niech biorą — odparł stary wesoło — ja nie przeszkadzam, niech biorą... a i w powozie pewnie się co ułamało?
— Jak byś tam był — rzekłem — a tu nie wiem czy gdzie kowala słychać i kędy go szukać.
— Bardzo niedaleko i dobry majster, ot za groblą tylko co nie widać, karczemka, a przy niej kuźnia. Prawda, że kowal żyd Majorko, ale zna swoją rzecz.
— A tyś bracie tutejszy? — zapytałem weselszy, dowiedziawszy się o kowalu.
— Ja panoczku, jak toj kazau, od świata, tutejszy i nietutejszy — odpowiedział powoli dobywając rożka