Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
35
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

nych, o naszych rzeczach i o osobach nam blizkich, — i tak godziliśmy się wybornie, tak się to moje i twoje mieszało razem, układało łatwo w jedno, w jutro upragnione.
Valfort zuudził się wkrótce i wyjechał do Warszawy. Nie zatrzymywała go Celina, traktowała go lekko, jak blizkiego krewnego, jak dzieciaka. Wtedy mnie wesołość wróciła i koncept; — grywaliśmy na fortepianie niestworzone jakieś duety, przerywane śpiewem i śmiechem. A te dwa kochane wieczory, spędzone z Celiną pod mniej bacznem okiem drzemiącej cioci Grabskiej! Takie dni przelatują zbyt szybko i opłacić je trzeba zawsze przez późniejsze cierpienia.