Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
70
JÓZEF WEYSSENHOFF

macierzyńskie i nie oburzał się; ale bolała go każda dostrzeżona lichota i mierność.
Skończył się mazur i przechodzono tłumnie na kolacyę, a pan Stanisław nie zaprosił jeszcze Marliczównej, wahał się bowiem, czy być uprzejmym gościem i przypodobać się gospodyni domu, zapraszając inną pannę, czy natychmiast starać się o zawiązanie bliższej znajomości z tą śliczną panną Halką. Ten ostatni wzgląd pchnął go nareszcie do sali jadalnej.
Niestety, Halka siedziała już przy stole między dwoma mężczyznami, którzy dawno o te miejsca umówili się, Naprzeciwko siedział Franio Warecki z Anusią Lisówną,