Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
58
JÓZEF WEYSSENHOFF

na dłuższy czas krewna państwa Lisów, pani Marliczowa z córką. Pani Anna obawiała się trochę współzawodnictwa pięknej kuzynki dla swoich córek, ale trudno: nadeszły imieniny. Od trzydziestu lat na św. Annę bywał doroczny bal w Rzędzinie.
I dzisiaj więc, ukryta za oknem na przystrojonej zielenią estradzie, gra wyborna żydowska kapela braci Blumów. Przez okno zagląda do sali pierwszy skrzypek, dyrektor Blum, zarostem udający Węgra. — Rżnie mazura od ucha.
W parterowym salonie dużym, nizkim, stoją pod ścianami sześcionogie tapczany bez oparcia, modą francuską z przeszłego wieku, która już bodaj tylko w muzealnych pałacach i w wiejskich