Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
129
ZA BŁĘKITAMI

głęboko, za serdecznie obchodzi. Jest to śliczna i dobra kobieta.
— Jakto? sądzisz ją tak, dostawszy odmowę?...
— Jakże bym mógł inaczej? — odrzekł Okszyc, podnosząc nieco głowę. — A ty, Franiu, co o niej myślisz?
Warecki kręcił się na krześle; spojrzał na bladą, poważną twarz Okszyca i rzekł gwałtownie:
— Mój Stachu! Kiedy jesteś ze mną szczery, to i ja ci powiem. Myślałem już, że przestanę być twoim przyjacielem. Ja żyć nie mogę bez tej dziewczyny!...
— Kochasz ją? — zapytał Okszyc trochę rwącym się głosem.
— Mój Stachu! Przebacz mi, chociaż nic, prawie nic przeciwko tobie nie uczyniłem. Skoro tylko