Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
118
JÓZEF WEYSSENHOFF

Wareckiego. I wtedy podchodził do Halki śmiało — w wyobraźni — oświadczał się jej gorąco i bez zastrzeżeń, jak to czynił rzeczywiście, oświadczając się matce, prosząc o gruntowne wybadanie córki i odpowiedź piśmienną, na którą oczekiwał tymi dniami.
Nie obce było nawet Okszycowi przypuszczenie małżeństwa między Halką a Franiem. Ten romantyk układał je czasem w myśli, cierpiąc, starając się wmówić w siebie, że szczęście osoby kochanej droższe mu być powinno od jego własnego szczęścia. Ale rozważał ściśle, czy Franio, ze swą dobrą, lecz niewykwintną naturą, może sprostać skrzydłami takiej kobiecie, jaką przeczuwał w Halce. Dochodził do wniosku,