Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   63   —

— Żeby to już raz powrócił spokój i rozwój normalny społeczeństwa — rzekł, przeciągając otłuszczone ramiona.
— Tak, spokój — dodał melancholicznie Heydenstein. — Dobrej nocy, panie Budzisz.
— Dobrego jutra — odparł pan Apolinary z pewną ironią i wyższością, czuł się bowiem rzeźkim i zdrowym jak salamandra w tych płomiennych czasach.