Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




DZIEŃ TRZECI.

Była niezwykła pogoda jesienna. Ciepło szło nie od słońca, świecącego blado przez alabastrowe chmury, ale biło od ziemi, od ulic pełnych ludu, od serc wiosennie rozgrzanych.
Pan Apolinary, zaproszony na śniadanie przez pana Sartora, kończył właśnie tę ucztę w towarzystwie gospodarza, w mieszkaniu jego przy Nowym Świecie niedaleko placu Św. Aleksandra. Trzecią osobą przy stole był pan Kolejko, znany ekonomista i człowiek ogromnego polotu. Śniadanie było tylko dodatkiem, bardzo pożądanym w głodnych czasach strajkowych, do narady trzech mężów nad założeniem pisma »Platforma« i związaną z tym dziennikiem szeroką akcyą dziennikarsko-ekonomiczno-polityczną. »Platforma« bowiem miała wychodzić dwa razy na dzień, posiadać jako filie: tygodnik ilustrowany dla robotników miejskich gazetę dla ludu wiejskiego. Komitet redakcyjny chciał nadto urządzać co tydzień zebrania swobo-