Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   22   —

twego, że wiesz już o ogłoszeniu konstytucyi, tylko nie masz z pewnością pojęcia, jak taka konstytucya wygląda. Tu wolność prasy, wiece, pełnia życia publicznego, tam znowu pogrom tłumu na placu Teatralnym! — Biurokracyę obalamy w dalszym ciągu, ale się jeszcze trzyma; przywarowała tylko trochę. Przyjdzie rychło na nią cios ostateczny. Są wszelkie nadzieje, że przed końcem roku będziemy mieli sejm i konstytuantę w Warszawie. Wszyscy są tego zdania.
Nie mogę Ci dać całkowitego obrazu ogromnych wypadków, które tu przeżywamy. Przedwcześnie też byłoby Ci donosić o wmieszaniu się Anglii do spraw naszych, to jedno tylko, że interwencya wypadnie na naszą korzyść. O tem potem, tym czasem opisuję, com sam dnia wczorajszego widział i słyszał.
Wyobraź sobie cztery tysiące ludzi zebranych w sali Filharmonii, którą poznałaś w przeszłym roku przy popisach tanecznych Izadory Duncan. Wczoraj — istny parlament. Na estradzie mównica, i każdy, kto w Boga wierzy (a niestety i taki, co nie wierzy) zapisuje się do głosu dla wypowiedzenia, co ma na sercu czy na wątróbce, bez najmniejszych ograniczeń, — tyle tylko, że postanowiono w końcu, aby jeden mówca nie przemawiał dłużej, niż dziesięć minut. Czego tam nie mówiono! Chciałem i ja odezwać się pierwotnie, ale