Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   170   —

kierować będąc posłem, niż nie będąc. Do widzenia, mój serdeczny.
— Do widzenia, Janie drogi. Zobaczysz: krew z krwi — bratnia solidarność — cel jasny. Przy szłość nasza, dobrodzieju mój!
— Daj Boże! — odrzekł Jan — nie o moją nieomylność mi chodzi, kochany panie Apolinary! I rozjechały się dwie bryczki bliźnie, dwie pary koni pokrewne, dwa kitle białe, dwaj synowie jednej ziemi. Budzisz jechał, by kierować wielką polityką, której nici trzymał związane w ręku; Rokszycki dążył do skromniejszych wyników pracy wewnętrznej, do swej umiłowanej roboty przy oświacie ludu po wsiach i miastach.