Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   139   —

nej, sympatycznej, dostępnej tylko dla tych, którzy go znają z czasów kawalerskich i z bliższej zażyłości. Niepodobna ciągle być działaczem i mężem zaufania w narodzie; kark by można odparzyć od nieustannego dźwigania chomąta społecznego, a umysł nadwerężyć od ciągłego układania stosownych przemówień. Tolo, zwłaszcza że żona była zagranicą, przychodził odpoczywać po trudach u pani Siecińskiej. Ale i tutaj polityka nie dawała mu spokoju, była tylko znacznie lżejsza.
Telefon! — Kostka przeczuwa, że do niego; zrywa się z fotelu, w pogotowiu na usługi publiczne. Po chwili wchodzi służący:
— Pana hrabiego proszą do telefonu.
Trzy damy pozostały bez zajęcia około opróżnionego przez Kostkę fotelu. Pani Hańska ani myślała gadać dalej dla kobiet, opowiadała bo wiem »plamami« tylko dla mężczyzn. Pani Englert nie ma też przed kim pozować na ofiarę, a lubi tę pozę interesującą, wyszła bowiem w przystępie niecierpliwości za mieszczanina, fabrykanta, tęgiego człowieka, ale zawsze dla hrabianki Hańskiej...
Tymczasem Kostka już powrócił od telefonu i rozsiadł się znowu w fotelu, dusząc się od śmiechu.
— Jeżeli to taki śmieszny interes, to i my mogłybyśmy się dowiedzieć — rzekła pani Hańska.