Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XXX.

Oczekiwano Kazimierza w Ponikszcie od strony północnej, znowu bowiem pojechał do Petersburga. Brakło nawet listów z dni ostatnich, tylko depesze utrzymywały między narzeczonymi nie gasnącą iskrę. Od czasu przejazdu Marczaka przez Poniksztę, który pro forma tylko skierował się tędy do kolei, aby oświadczyć, że skończył czynność, że »nie jest tak źle«, ale żadnych cyfr i wniosków nie powierzył Krystynie, od dwóch tygodni nie działo się nic na zewnątrz serc, bijących oczekiwaniem.
Był już ostatni dzień na przyjazd możliwy; pojutrze zaczynały się tam, w Warszawie, święta nowego stylu, nowej rodziny, do której Krystyna miała podążyć z Kazimierzem w towarzystwie panny Zubowskiej. Obie panie były do podróży przygotowane, niecierpliwe, każda po swojemu. Tylko ksiądz Antoni filozofował smutnie, że, gdyby Kazimierz