Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   349   —

nami. Nie ustawała jednak rozmowa poważna, zmierzająca do ideowych i utylitarnych celów w przyszłości, ale brakło ciepła i zupełnego zespolenia. Zdania dążyły równolegle po jednej płaszczyźnie, miały się, według matematyki, spotkać w nieskończoności; tymczasem jednak, dla oka, leżały obok siebie, bliskie, lecz niezestrzelone w jedność. Ile razy Krystyna uczyniła aluzję do uprzednich rozmów z księdzem Antonim, ten uśmiechał się i przerywał, jakby chciał rzec:
— Tamto było między nami...
Omawiano jednak kwestye, gorąco obchodzące ich wszystkich.
Przyszłość polskości na Litwie była, zdaniem księdza Wyrwicza, nie tylko sprawą polityczną, lecz i etyczną. Cokolwiek dobrego i pięknego zatkwitło od wieków na Litwie, miało swój początek w źródłach polskich. Litwa wydała z siebie bardzo wiele, ale jedynie przez inokulacyę polską. Nie ubliża to dziczce, że dobrze przyjęła i rozwinęła szczep obcy w wyborny owoc. Sama z siebie, jako dziczka, nie wydała od wieków nic, a nawet zadziwiające jest istotnie stwierdzenie faktu, że inna inokulacya, niż polska, na pniu litewskim, nie wydała żadnych owoców, albo gdy się przyjęła, przerodziła drzewo na zupełnie inne, z gatunku zaszczepionego, nie zaś pierwotnego. Gdy się Litwini niemczą, zostają