Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   268   —

z sobą przytaszczył — mruknęła Krystyna nienawistnie.
Wszedłszy do domu przez boczne wejście, dowiedziała się, że gospodarz powrócił z Petersburga ze swym krewnym, Kazimierzem Chmarą, pułkownikiem.
— Niech się bawią we dwóch — rzekła Krystyna i oświadczyła, że nie wyjdzie ze swego pokoju.
Pułkownik Chmara nie pierwszy raz przyjeżdżał do Rarogów. Bratanek Eustachego, krewny też z przekonań politycznych, w trzydziestym piątym roku życia już komenderował — i to ważnym — pułkiem. Zawdzięczał wczesny awans swym stosunkom i zaletom postaci, »szczęśliwie stworzonej«. W paradnej formie mundurowej przypominał oficerów napoleońskich. Niejedno już osiągnął powodzenie żołnierskie i towarzyskie; przepadały za nim podobno damy z wysokich sfer, ale Kazimierz, syn Edwarda, nie był tylko rycerzem salonowym, brał swój zawód na seryo i odznaczył się nawet w bitwie pod Mugdenem. Pociągającym jego wdziękiem było i to, że się nie ożenił w Rosyi, gdzie stale mieszkał. Jako Litwin i katolik, m yślał o gnieździe w kraju rodzinnym po oddaniu młodości zawodowi wojskowemu.
Myślał o tem i Eustachy Chmara, upatrując w synowcu przyszły rozkwit nazwiska.