Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   215   —

powtarzaj jej tego, panno Karolino, ale działaj z nami — dla jej dobra.
Księżna pozostawiła pannę Zubowską w takim stanie odrętwienia, że staruszka nie powstała nawet, aby pożegnać wychodzącą.
Księżna przed wyjazdem z Rarogów miała jedną jeszcze krótką konferencyę z Chmarą.
— Gorzej, niż myślałam — mówiła. — Ten jegomość na dobre jej w głowie zawrócił. Musi pan jej pilnować — i korespondencyi — rozumiemy się?
— Wszystko uczynię, aby pokierować odpowiednio losem pani Krystyny — odrzekł Chmara uroczyście. — Zdanie kochanej księżnej o panu Rokszyckim utwierdziło mnie w moich spostrzeżeniach.
— Zarozumiały i niesmaczny człowiek — rzekła księżna.
— Gorzej: niepożądany wcale element szowinistyczny, gdyby miało przyjść do tego, aby się w okolicy osiedlił.
— Prawda, wziąłby Auszrę w administracyę.
— I zmarnowałby. Interes zaś Auszry może się jeszcze wyrobić.
— W pana ręku, panie Eustachy? — rzekła księżna z przenikliwym, ale przyjaznym uśmiechem.
— Pochlebiam sobie.
Wiązanka rozrzewnień, osnutych na wza-