Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   95   —

Z tego klepania wyniknął niby uścisk, który jednak udobruchał pana Apolinarego i przejął go niejaką otuchą, że można będzie z »generałem« dogadać się.
Tymczasem Chmara poszedł dalej pełnić swe obowiązki gospodarza domu, a pełnił je sam jeden, gdyż żona i córki nie zdawały się do tego powołanemi: kręciły się po salonie frasobliwie, przysiadały się do kobiet w milczeniu. Nie bardzo nawet kto zwracał na nie uwagę.
Głównem zjawiskiem byli goście z Korony. Nie otaczano ich jednak tłumnie, jak to zdarzyłoby się napewno w odpowiednim wypadku w Królestwie, lecz oglądano przezornie, zaczem śmielsi zbliżali się do nich, lub odpowiadali na ich towarzyską inicyatywę.
Litawor Fedkowicz, dawniej już poznany w Wilnie, znajdował się i w Rarogach, dużo gadał na zebraniu ziemian o lnie i jego zastosowaniach, paradował swem pokrewieństwem z Eustachym Chmarą, ale nie wywierał pożądanego wrażenia. Utyskiwał przed Kazimierzem na brak przedsiębiorczości swych ziomków;
— Gdyby nie Eustachy, zasnęlibyśmy tutaj, panie łaskawy. Ot, w Królestwie — co innego. Co do eksploatacyi moich wynalazków, liczę jedynie na Królestwo. Tam i człowiek ruchliwy, i kapitał ruchliwy.