Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   377   —

Jerzy mdło odpowiedział na uścisk dłoni Anny wyraził się ponuro:
— Czy ja mam prawo?
— Jakie prawo?
— Narażać ciebie na dzielenie tego życia, które teraz będę zmuszony rozpocząć.
— Jerzy! przedewszystkiem nie masz prawa tak mówić! Powinienbyś wiedzieć, że nie dla żadnych ubocznych widoków, ale dla ciebie samego pokochałam cię...
— Moja najdroższa!
Skończyło się na wątpliwem rozrzewnieniu, i z obu stron pozostał niepokój o przyszłość. Przez całą noc Jerzy walczył bezsennie z okrutną, alternatywą: Ona czy bogactwo?... Przypominało to biblijną przypowieść o pasowaniu się Jakóba z aniołem.
Następny dzień przyniósł jednak roztargnienie od ciężkich myśli w postaci niespodziewanego wypadku. Poranne pisma nicejskie ogłosiły, że hrabia Dubieński, zaszczytnie znany w dyplomacyi europejskiej Zebri-bej, w przejeździe morzem z Rzymu do Marsylii rzucił kotwicę własnego jachtu pod Nizzą. Na statku znajdowali się jako goście hrabiego: książę Filip XIII i inne dostojne osoby.
Wiadomość ta podziałała elektrycznie na całą rodzinę Dubieńskich, przebywającą tego ranka różne moralne utrapienia. Właśnie bowiem do księżny Teresy wrócił był zbiegły małżonek,