Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   353   —

coraz natarczywiej domagał się zwierzeń, coraz pożądliwiej szukał ręki Fernandy.
— Pani!... pani hrabino! Widzę swoją pomyłkę, a zarazem szczęśliwy jestem, żem zdołał zabrać znajomość z kobietą równie piękną, jak szlachetną, i pozyskać trochę jej zaufania. Mów pani! Ja, ze swej strony, obiecuję nietylko dyskrecyę, lecz gotów jestem na wszelkie usługi. Rzadko spotkałem, w czynnem swojem życiu, równie zajmującą rozmowę.
Pani de Sertonville objęła swą władzę nad nowym niewolnikiem za pomocą łzawego spojrzenia, w którem tliły się iskry nieodgadnionych obietnic. Rzekła:
— Usług nie potrzebuję. Potrzeba mi raczej trochy opieki w życiu, trochy pobłażliwości dla wad i zachcianek kobiety opuszczonej, samotnej... Nie mówmy o tem. Pan mi się wydaje dobrym i przyjaznym. Więc dla dobra waszego, muszę powiedzieć co się dzieje z Jerzym. Jest uwikłany w sieci tego intryganta, Fabiuszu Oleskiego, który działa na niego za pomocą swej pięknej... powiedzmy kuzynki.
— Jak? kiedy to się stało? W jakim celu pan Oleski chciałby pozyskać Jerzego?
— Na to odpowiedzieć nie umiem, bo nie znam się na podobnych machinacyach. To wiem tylko, że sześć tygodni temu widywałam często pańskiego brata, a nawet jego los, jego poetycki talent szczerze mnie obchodziły. Teraz widuję