Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   350   —

i przedstawicielem ojca, który mnie tu wysłał. Jeżeli pani choć trochę dobrze życzy Jerzemu...
— Bardzo miły człowiek — wtrąciła swobodnie Fernanda.
— ...Sympatye, które sobie zyskuje, wciągają go w niebezpieczeństwa, a sposób jego życia zagraża poważnie jego przyszłości nietylko pod względem moralnym, lecz i materyalnym. Ojciec przezemnie, żąda natychmiastowego powrotu Jerzego do kraju i do obowiązków naturalnych. Instynktowo może mając zaufanie do szlachetnych pani uczuć, przyszedłem ją upraszać, aby mi zechciała pomódz w namówieniu Jerzego do uznania woli ojca.
Pani de Sertonville do swego boleśnie lubieżnego uśmiechu przydała trochę dworskiej ironii:
— Państwo tam dużo jeszcze czytają Dumasa? Scena z «Damy Kameliowej» jest klasyczna, ale już wyszła u nas ze zwyczajów. Z Duvalów, ojców i synów, znamy już tylko... bulion. Co gorsza, źle pan trafił do mnie, gdyż nie jestem ani Małgorzatą Gautier, ani aniołem stróżem brata pańskiego.
Romuald trochę się zmieszał:
Zle mnie pani rozumie. Dla naszych celów rodzinnych pragnąłem użyć tylko przyjaznego wpływu pani na mojego brata. Chyba że przyjaźń nie istnieje, w takim razie...
— Owszem. Brat pana bardzo mi się podoba. Do całej pańskiej rodziny mam najlepsze uprze-