Strona:Józef Weyssenhoff - Syn Marnotrawny (1905).djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   334   —

szłość świata. Patrz naokoło siebie, a poczynisz spostrzeżenia zatrważające. W jakiej epoce idee społeczne używały gorszej reputacyi, niż za naszych czasów? Patryotyzm — to szowinizm; altruizm — to poza nienaturalna; sprawiedliwość — to igraszka wobec najjaśniejszego prawa pięści. Nie mówię zaś jedynie o towarzystwach, przeważnie bezmyślnych, jak tutejsze, lecz o bardzo szeroko rozpowszechnionych mniemaniach. Kto dziś naprzykład rozumem nazywa co innego, jak tylko zręczność w zdobywaniu sobie środków na wygodę i użycie, lub umiejętność kłamania?
— Odeszliśmy od przedmiotu — zauważył Słuszka: — mówiliśmy o pojęciu honoru.
— Wszystko to się wiąże. Marne społeczeństwo potrzebuje marnego honoru. Ubiór dawnego dobroczyńcy ludzkości lub przynajmniej rycerza przywdział człowiek bez serca, napół zgniły i żyjący tylko zwierzęcymi apetytami. Ale ubiór pozostał ten sam, nie zmienił nazwy i ludzi swym pozorem. Straszne są te łachmany, obiegające świat, poruszane przez żywe trupy. Teraz rozumiesz, dlaczego wstydzę się i żałuję, żem się owinął w taki płaszcz bohaterski.
— Najbardziej wyrobionych zasad niepodobna stosować ciągle; trzeba z nich coś ustąpić. Uniosłeś się, oburzyłeś się głośno na ludzi; później już innego wyjścia nie było.
— Wyjście jest zawsze. Ale siły zabrakło. Wystawiony też byłem na straszną pokusę: »Przy-