Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   336   —

spoczywa kurz bojowy. To nie maszkary karnawałowe — metal, co tu błyszczy, jest w walecznym ogniu hartowany, a w czerwieni barw więcej krwi, niż karmazynu.
Vivat nasz książę! Niech żyją Zbarazcy! Cześć, miłość nasza panom i ojcom naszym!
I Jan krzyczy wraz z innymi, a nie jest to krzyk nieporządny tłumu, nie są to łzy nerwowe niewiast, jeno taki odwet wdzięczny, jak rosa i zapach, które oddaje ziemia dobroczynnym promieniom słońca.
Dudnią już mosty, biją setne salwy i lud przypada do strzemion bohaterów.
Teraz im grajcie! Grajcie ze wszystkich trąb! niech im rodzinna pobudka popłynie nad głowami radośnie i dumnie, z błogosławieństwem ludu, z błogosławieństwem Mocy Niebieskich, z uśmiechem opiekuńczym Najświętszej Panny..
Gdzież trębacze?! Ha śą! Nareszcie...

Marsz moje serce!
W pobudkę biją —
Strzelaj mordercę,
A chwal Maryą;
Boś u Maryi
Towarzyszem w regimencie...
............

Właśnie oni: chorągiew pancerna! Hej, ptaki, pogubiliście trochę piór ze skrzydeł, poszczerbiła wam czerń hultajska szeregi... Ale jeszcze, jeszcze was