Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   285   —

ciół znalazł między psami. Wierzono mu i oddano dział pod absolutną władzę. Aby uprzedzić żarty, mawiał teraz Kersten:
— Otom się doczekał nareszcie zaszczytu w służbie publicznej — jestem prezesem od psów.
Zgodził się jednak być nim, bo wiele osób z najlepszych rodzin bywało już za granicą sędziami psiego wydziału.
Szydłowski nie przyjął proponowanych mu obowiązków przy udziale myśliwstwa, bo nie zgadzał się z zasady na żadne zajęcia, połączone z odpowiedzialnością, ceniąc przedewszystkiem swój wygodny spokój i niezależny uśmiech krytyczny. Tekę myśliwstwa wziął zatem Koryatowicz. Włosek objął wydział miłosiernych wyzysków, czyli różnych sprzedaży programów przez panie, zabaw, urządzanych na pokrycie kosztów wystawy i na cele dobroczynne; dawało mu to powód do niezliczonych kursów między salonami a polem wystawy.
Na tem właśnie polu, w gotowym już lokalu administracyi ogólnej dyżurował dzisiaj Hektor Zawiejski, siedząc przy stole głównym, pośród kilkunastu innych stołów, nad którymi pochylało się wielu urzędników podrzędnych. Relacye, zapytania urzędników zdążały ciągle do niego, było bowiem wiele kwestyi do rozstrzygnięcia. Stół Zawiejskiego był zarzucony papierami, młody zaś »prezes«, jak go tam tytułowano, radził sobie nieźle w tym nawale spraw, z któremi bardzo tylko lekko był