Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   280   —

wieczorem oddać ten list do Hellego — sam o tem zapomniałem.
I z łatwością odgadł walkę wewnętrzną, którą Andrzej tej samej nocy toczył z samym sobą. Była to ostatnia chwila, wymagająca stanowczej osobistej decyzyi w sprawie oświadczenia się o Marynię. Czy pójść za głosem serca i sumienia, ożenić się z Hellówną, zacząć życie czynne i samoistne, wmieszać się w robotę społeczną, do której będzie posiadał wszystkie warunki: rozum, stanowisko i pieniądze? Zdobyć się tylko na postanowienie i zaczerpnąć jeszcze siły w radzie Dołęgi... Albo nie czynić gwałtu swej rozpieszczonej, zbyt wrażliwej naturze, pozostać tu, gdzie wygodniej i między swoimi, nie walczyć z rodziną, — nie czynić też przykrości tej biednej Izie...
Kiedy się nad tem namyślił, Dołęga wpadł w gniew, szczególnie przeciw pani Izie.
— Ta go pewno trzyma... Taką babę z armaty by wystrzelić, a nie dopuszczać jej do poufałości w szanownych rodzinach, choćby była dziesięć razy krewną. Już to Halszka i ja potrafimy ją potraktować u siebie, w domu... Ależ baba i sam Andrzej. Nie chcesz się żenić z Hellówną, toć przecie nie twój obowiązek — nie żeń się, ale pomyśl zawczasu o tem, co czynisz; postępuj jak pan zawsze, a nie noś się z pańska wtedy, gdy już inaczej wyratować nie możesz swej godności. Ej! Licha młodość, liche będzie i życie...
Ostatnie zdarzenie i wynikające z niego uwagi