Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   181   —

całował ją w rękę, a gdy siadła na konia i odjechała, długo patrzył za nią. Potem wciągnął wielki haust upajającego zapachu łąki, doszedł prędko do swoich robotników i zawołał wesoło:
— No chłopcy, jak mi skończycie tę groblę do wieczora, — po dwa kieliszki wódki... za zdrowie księżniczki!