Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   265   —

w trzecim roku, jeżeli wyrost będzie nawet średni, będę mógł sprzedawać rocznie za 4000 rubli. No — koszt założenia, utrzymania... Ale jak się wezmę do tego rękami i nogami, potrafię utrzymać siebie i żonę. Tylko jeszcze trzeba czekać co najmniej dwa lata.
— Dobrze, załóż sobie rybołówstwo, zbuduj młyn amerykański, albo fabrykę przetworów leśnych. Pożyczę ci na hipotekę twego folwarku 100.000 rubli.
— Taak! — odrzekł Franio, nie przestając chodzić po pokoju i biorąc za żart słowa Okszyca, — cała moja Baranówka warta netto może 35.000. A sam procent od takiej sumy...
Okszyc powstał i, kładąc rękę na ramieniu Wareckiego, rzekł dobitnie:
— Pożyczam ci 100.000 rubli i bardzo cię proszę, abyś ich nie odmawiał. Procentów nie chcę, a oddasz mi, gdy się dorobisz drugich stu. Niema gadania, jestem twoim wujem i chcę ci pomóc w życiu. Dlatego cię dzisiaj sprowadziłem.
Franio patrzył na Okszyca zrazu bezmyślnie, bo wszystkie jego pojęcia o ludziach były sprzeczne z tem, co słyszał, i nigdy nie zdarzyło mu się zajrzeć w tak błyszczące oczy człowieka. Ale gdy nareszcie zrozumiał, że ten nadzwyczajny dziwak chce cudzego szczęścia, — jego szczęścia — coś mu zagrało w piersi i, objąwszy w pół chudą postać pana Stanisława, oparł głowę na jego ramieniu.
Okszyc położył kościste ręce na miękkich włosach Frania i uściskał go po ojcowsku:
— Tak, mój chłopcze, rzecz skończona: jutro je-