Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   242   —

— Kiedy taka ładna droga, dlaczego pan tak rzadko nią jeździ? — spytała Anusia przymilnie.
— Od dzisiaj będę jeździł częściej, ale doprawdy nie znałem zupełnie okolic Rzędzina z tej strony, bo pierwej dojeżdżałem koleją.
— Czy pan pamięta, jak był ostatnim razem? Chodziliśmy na grzyby.
— Panie wszystkie były wówczas tak duże, jak te karafki.
— O nie! ja doskonale pamiętam.
Wszyscy mniej więcej słuchali, co powie Okszyc. Przytem zajęci byli sumiennie kotletami z groszkiem. Jeden z sąsiadów panny Marliczówny odezwał się nareszcie do niej:
— Czy pani lubi grzybobranie?
— Szczególniej w »Panu Tadeuszu« — odpowiedziała Halka.
— Ma pani słuszność. — wmieszał się natychmiast do rozmowy Okszyc, który czekał tylko na jej pierwsze anie się — sceny rodzajowe w »Panu Tadeuszu« pozostają dotąd niezrównane w naszej literaturze. A scena w karczmie, gdzie się zagrodowa, szlachta wywodzi od książąt i od »tatarskich hrabiów«, i zazdrości sobie wzajemnie, i kłóci się, i gardzi chłopem — i potem, gdy ją Robak zbiera do swej tabakiery, do polityki, — ona zaczyna rozmowę »o różnych taratatki kształtach i czamary«. Aż, gdy zrozumieli, że im Robak zwiastuje wkroczenie Napoleona, wpadają w zapał, kończący się okrzykiem: »wódki, miodu, wina...« Czy to nie nasze życie? nie nasza historya cała?