Strona:Józef Weyssenhoff - Nowele.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   198   —

pełnych niespodzianek. Jeszcze jeden skutek naszego rozbicia na cztery, przynajmniej n a trzy wiatry: dawne akta państwowe polskie zostały wywiezione do dalekich i prawie niedostępnych schowań po obcych stolicach, albo się kryją po bibliotekach prywatnych w kraju. Bywają strzeżone bacznie i zazdrośnie, bywają i w zaniedbaniu i w rozsypce. Ale dla szperacza, którym byłem od lat prawie dziecinnych, mają te zbiory urok odkopalisk: nie wiadomo, co gdzie znaleźć można, gdyż katalogów rękopisów niema u nas nigdzie. Więc często jedzie się do archiwów, jak do kniei, na spotkanie stada jeleni, albo paru zajęcy, albo napróżno.
Bardzo już dawno, w przeszłym wieku, znalazłem się latem na wsi u hrabiego X., który minie zaprosił do swych archiwów rodzinnych, opowiadając o różnych prastarych dokumentach, a nie wiedząc, że posiada pierwszorzędne papiery z epoki Księstwa Warszawskiego. Pergaminy obejrzałem: były to albo kopie, albo autentyki, stwierdzające dostatecznie znane fakty; w świstkach zaś i listach przedstuletnich, które znalazłem przypadkiem, lubowałem się, jak w rozmowie z przodkami myśli naszej jeszcze żywymi.
Nie chcę jednak dać do zrozumienia, że mój gospodarz pomiatał ową świeższą częścią archiwum, albo pozwalał używać jej pod placki. Bynajmniej. Tylko świadectwa łych bliższych czasów nie służyły mu do popisów, gdyż nie zdawał się rozumieć, o co minie chodziło. Jemu w każdym razie chodziło o to, aby okazać odwieczny rozwój swojej dynastyi, a mnie o różne inne rzeczy, względnie zaś do rzeczonej dynastyi — o to, jak się ona