Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   68   —

Od kogo, skąd zabrzmieć może powołanie do pięknej, choćby śmiertelnie trudnej służby ojczyźnie? Gdyby zabrzmiało, pośpieszyłby i on, Sworski, choć już nie młodzik, ale zdolny jeszcze do walki. — — Tymczasem pędzą tutaj całą naszą młodzież do szeregów moskiewskich, a za granicami do pruskich, do austrjackich. — — Polska, jeżeli powstanie, może być tylko ułamkiem, resztą pozostałą z dzielenia zmagających się między sobą interesów obcych.
Jednak, jeżeli zwycięstwo przechyli się stanowczo na korzyść jednej ze stron walczących, my wszyscy możemy się dostać pod jedno panowanie: Moskala, lub Niemca. — — — My wszyscy!
Tadeusz napotkał w tłumie myśli ponurych i ciemnych te wyrazy świecące nadzieją. Wszyscy — cała Polska objęta jednym systemem państwowym, chociażby tymczasem obcym — to przecie byłby ogromny krok naprzód ku naszym wiecznym pragnieniom! Jeszcze nie osiągnięcie przystani, lecz potężne wzmocnienie załogi.
Skoro tylko wypatrzył ten punkt świetlny, pognał myślą w jasność. Namyślać się, komu sprzyjać w tej wojnie na naszych ziemiach i o nasze ziemie? Toć jasne! Moskal nas ogarnie, ale nie wynarodowi nigdy, ani nie zniweczy; zbyt mało ma po temu uświadomionej, kulturalnej siły. Prusak zwycięski pożerałby nas w dalszym ciągu, jak już pożarł kresy nasze śląskie i wybrzeża Bałtyku. Powstał przecie z kradzieży ziem naszych, utuczył się ciałem Polski po rozbiorach, czyha od wieków na żer wschodni, bez którego obejść się nie mogą: ani jego żarłoczność, ani pangermańskie ideały.