Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   439   —

minione dni szczęśliwe i podkreślić ich niepowrotność. Ponieważ obie kobiety czuły, że Sworski wie o nich wszystko, co najcięższe, zaczęły wypytywać raczej o jego losy. Sworski rekapitulował swobodnie, bez nacisku na czarne strony swego istnienia. I rzeczywiście, jak wobec Linowskich w Inogórze, czuł się i tutaj względnie oszczędzonym przez los najokrutniejszy:
— Cóż powiem, drogie panie? Zasiedziałem się w tem mieście tortur, Kijowie — — wpadłem w łapy bolszewików, którzy za głupi byli, aby poznać we mnie groźnego przeciwnika ich zasad i... trochę długo trzymali mnie w więzieniu, aż nareszcie wypuścili. — Zachorowałem wprawdzie po powrocie do kraju, ale i to było tylko wstępem do najszczęśliwszego okresu mego życia: zyskałem taką Opiekunkę mego zdrowia i życia, że mi je naprawiła i... wzięła mnie za męża...
— To jest? — czy dobrze rozumiem? — ożenił się pan? — pytała ciekawie pani Łabuńska.
— Tak jest — i wyjątkowo dobrze; nie ja jeden jestem tego zdania.
W tej chwili Stefan Łabuński wszedł do pokoju.
— Słuchaj, Stefku — zawołała pani — pan Tadeusz Sworski ożenił się!
— Serdecznie winszujemy — rzekł Łabuński — musimy koniecznie poznać małżonkę pańską.
— W najbliższych dniach przedstawię ją państwu.
Na tem poprzestano. Trudno było przekonać naprędce Łabuńskich, że pani Zofja jest osobą jedyną na świecie; pozostawiono to przyszłości. Hanka mniej radośnie, niż rodzice, uścisnęła rękę Sworskiego