Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   376   —

— Podać się do dymisji, u licha! Zrzucić raz z siebie te gorzej niż śmieszne purpury! Doskonała była okazja. Ona zaś pozostała. A właśnie jej trwanie jest już ciężkim grzechem po tylu doświadczeniach jak ją szanują Niemcy — i pretekstem, nawet tutaj, do najszkodliwszych działań przez nią i w jej imieniu.
— Czy mówisz o roli Rady Regencyjnej w demobilizacji korpusu Dowbora?
— O tem i wogóle o fatalnym wpływie polityki warszawskiej na umysły Polaków rozrzuconych po Rosji. W Petersburgu i w Moskwie mają już Niemcy swych agentów między Polakami. W Kijowie masy Polaków, opłakujących utratę swych dóbr ziemskich, wyobrażają sobie, że im Niemcy zwrócą te dobra. Skłaniają się więc do przymierza z Niemcami, a Rada Regencyjna daje im piękny przykład tego samobójczego przymierza. Na nią się też powołują tutejsze szalone głowy. — — Gdzież nareszcie mieszka zdrowa, waleczna myśl polska?!
— Zgorzkniałeś doprawdy, Tadeuszu.
— Gdybym miał siłę i władzę, byłbym okrutny; ale że nic nie mogę, jestem gorzki.
Zamilkli obaj, jakby się pokłócili. Ale Sworski dał tylko upust wzburzonej żółci, a Łuba, który żółci nie miał wcale, przypominał sobie, że właśnie on miał o tutejszych „żubrach“ gorsze wyobrażenie w roku przeszłym, a pod wpływem Sworskiego zmodyfikował zdanie. Ale już się z tem głośno nie odezwał. — Niechaj wiatr Dnieprowy przyniesie ukojenie.
Ktoś przystąpił do siedzących i grzecznie się ukłonił. Powstali obaj, wpatrując się w przychodzącego.