Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   77   —

Panu Apolinaremu żywo stanął w pamięci Janek. Ale po Janku nic podobnego nie pokazało się. Janek ma też dozorcę i kierownika... Pruszczyński zgryźliwy i przesadza, a jego chłopaki wierutne urwipołcie. Zawsze jednak rozwiązanie sprawy szkolnej należy przyśpieszyć... Zapytanie do komitetu.
Tymczasem zajechał kocz pana delegata. Sąsiedzi ze względów przyzwoitości rozjaśnili oblicza i przez chwilę jeszcze gawędzili pogodnie:
— Więc tedy, dobrodzieju mój, ściślejsze j e szcze łączą nas węzły.
— Osobiście nie można było nic dodać do mojej przyjaźni i poważania. Daj Boże, aby węzły pro publico...
— No. bywaj zdrów, kolego i dobrodzieju mój.
— Bywaj zdrów, kochany delegacie.
Młyniec pocałunków ogłosił rozłączenie.
— A nie zapomnij o mnie, zacny sąsiedzie — termin 29-go sierpnia — były ostatnie słowa pana Adama do siedzącego już w koczu pana Apolinarego.
— A jakże; zapisałem do komitetu... to jest... w sercu i pamięci — odrzekł Apolinary. — Ruszaj, Kazimierzu!
Gdy przejechali raźnym kłusem aleję i znaleźli się na rozstajach, woźnica zapytał:
— A dokąd, proszę jaśnie pana?