Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   213   —

sułtana, sztukę bardzo rzadką. Gdy go wskazywał Robertowi, ten oświadczył:
— Mieliśmy tego cały serwis; daliśmy go na jakąś wystawę — i nie wrócił.
— To ogromna szkoda! — rzekł Jan i urwał, chociaż wiedział, że kompletu tego serwisu nikt nie posiada w Polsce.
— Są tu różne kawałki cenne — chwalił się Robert. — Uważałeś ten wielki sztych w pokoju obok: Aurora podług Guido Reniego?
— Widziałem.
— Jeden grand hiszpański, który odwiedził rnnie w Radogoszczy — bo ja tu różnych już przyjmowałem — ofiarowywał mi za ten sztych pięćset dolarów, ale nie sprzedałem.
— Trzeba było sprzedać — nie wytrzymał Jan. — Dobra to rycina, ale nie rzadka. Można ją było zawsze kupić u handlarzy zagranicznych za sto franków. Masz tu ciekawsze — naprzykład ten portret pani Mostowskiej przez Pichlera według Grassiego... Albo ten cartel złocony nad kominkiem; za ten daliby i więcej, niż pięćset dolarów.
— Wierzę ci — odrzekł Robert — to jest zegar z gabinetu pani du Barry. Oglądali go już różni. Za ten zegar możnaby i folwarczek kupić.
Przestał Skumin korygować wybujałe i fantastyczne wiadomości Tolibowskiego. W milczeniu rozglądał się po ścianach i po stołach. Wziął czasem do ręki jakiś dzwonek złocony z delfinem, lub z Napoleonem. Przerzucił karty starego albumu, nie zawiera-