Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   197   —

blisko ją obchodzącej. O nby tam czego nie wypaplał, i to swojej córce! Tylko ona albo się sprzeciwiała wysłaniu listu, albo odpowiedziała: niech papa pisze, ale jeżeli on się oświadczy, to ja go nie przyjmę. To bardziej do niej podobne i zgodne z jej stanowiskiem w ostatnich naszych rozmowach. A to jest właśnie najgorsza katastrofa!
Prawda, którą odgadł, srodze go ubodła. Ale jako człowiek dumny i uparty, nie wpadł w żałosną martwotę, owszem — zawziął się.
— Poczekaj, przekorna panienko! Wartaś może dużo, alem i ja nie byle kto. Krytykujesz moją moralność, poświęcasz się dla kochanego wujaszka? To szlachetne, ale nie twoja rola. Potrafię ci to wybić z głowy...
Tymczasem nie wiedział, jak do tego dojdzie i co ma począć narazie...
Na początek — zmieni tryb życia w Warszawie. Banku narazie nie rzuci, bo ten płaci. Mało płaci, ale od groszy zaczyna się zbieranie majątku. Zmieni tylko swe postępowanie poza bankiem. Poco ma się ukrywać w Warszawie i stronić od swych krewnych i znajomych, jakby popełnił jaką zbrodnię? — Że miał romans z kuzynką zamężną, to mu nic nie przeszkodzi w stosunkach wielkoświatowych.
Tegoż dnia poszedł na obiad do hotelu Europejskiego, gdzie spotkał kilku wpływowych znajomych. Do znajomości z innymi otwierało mu drogę piękne nazwisko i sympatyczna powierzchowność. Przyjęto