Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Albo — że miło się przyznać do jakiejkolwiek spólności z tak ładną panną. Wszystko to jednak pozostało w projekcie. Zapytałem tylko:
— Czy pani sama przyszła do galerji?
— Sama. Tak zwanych dam do towarzystwa nie znoszę. Są obowiązkowo nudne, a przytem upokarzające i dla osoby, której towarzyszą, i dla kraju. W kraju cywilizowanym młoda osoba nie bywa przecie napastowana przez mężczyzn?
— W zasadzie tak być powinno.
— A przytem damy do towarzystwa przypominają najczęściej owe inne panie...
Nie śmiałem rozumieć.
— Wie pan? — — les appareilleuses'.
Potakiwałem wesoło, ukradkiem śledząc wyraz tej dziwnej panny. Mówiła żywo, ale z godnością; wyglądała też dziewiczo, pomimo swego „uświadomienia“.
Przeszliśmy do oglądania obrazów, przyczem łatwiej mi już było trzymać prym w rozmowie. Nie jest to jednak pokorna słuchaczka ta panna Hela. Staliśmy właśnie przed obrazem Rembrandta: „Dawid grający przed Saulem“.
— To niewykończone — odezwała się.
— Bardzo szeroko malowane — poprawiłem. — Wynik jest już osiągnięty w rysunku i w barwie. I nietylko mistrza techniki poznajemy w tym wyniku, ale możemy iść za myślą wielkiego twórcy. Niech pani patrzy, jak ten młody Żyd utonął w swoim psalmie, jak głęboko patrzy, zezując trochę, w swoją wizję poetyczną i zdaje się cierpieć namiętnie od nadmiaru rozkoszy. Gra dla siebie, nie dla króla — — Ich singe, wie der Vogel singt, der in den Zweigen wohnet — zaryzykowałem cytatę po niemiecku.

13