Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sztuki przyjmowania w salonie, łączenia węzłem swobody i pozornej zażyłości ludzi spotykających się po raz pierwszy.
Pani Hela w Warszawie — to wypadek iście rewolucyjny dla mnie. Znaczenia politycznego jej przyjazdu dotąd jeszcze nie oceniam należycie, ale czuję już jej akcję — na własnej skórze. Przez jeden dzień rozbawiła się dusza we mnie. Gdybym był sybarytą, cieszyłbym się. Bo mi świat wypiękniał: nie tylko w nim spisek, prawa ludu, biurokracja, panująca groza i mętna nadzieja; naraz mi w powietrzu zapachniały kwiaty rozkoszy.
A ta pani to nie Westalka, ani bogini Rozumu... Ale posiada ogromną siłę kobiecości, tej potęgi kosmicznej, którą my, mężczyźni, rozdrabniamy na nasze szczęścia i zadowolenia. Taka Dalila...
Jej rozmowa to nie szczebiotanie. Powiedziała mi parę rzeczy zastanawiających, naprzykład to, że my | nie rozumiemy sposobu działania kobiet. Kobiety, jak i dzieci, pojmują jasno, czują silnie, ale niedosadnie się wyrażają; jak dzieci, potrzebują zabawy, pustoty W ruchu i w wyrazie. To, że pani Hela przybiera dla mnie różne posągowe postacie, że się chwali i sama sobie przygląda — to właśnie może być jej naturą. Bywają kobiety z natury teatralne. Myśli jej i zamiary mogą być przytem rozumne. Powierzchowny tylko człowiek uważa za mądre jedynie słowa wymówione z poważnym układem twarzy i postaci, za lekkie słowa pełne śmiechu. Bywa wręcz przeciwnie. A już specjalnie piękna kobieta ma swój uśmiech generalny na wszelki użytek.



132