Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   73   —

— Niech się dowiem, Co mi pan ma do powiedzenia.
— Dowie się pan zaraz. Robociarze u pana płatni są zamało, ale co do podwyżki płacy nie zapadła jeszcze uchwała...
— Co za uchwała?
— Uchwała, panie, nasza uchwała. Kiedy zapadnie, trzeba ją będzie wykonać. Ale tymczasem jest inna uchwala. Robociarzc tutaj zgodzeni pochodzą z fabryki Kleina, którą zamknięto przed dwudziestu miesiącami i to nawet bez strajku. Ci robociarze, gdy na nowo przystąpili do pracy, muszą dostać najprzód swoją płacę za dwadzieścia miesięcy bezrobocia. Tak, panie.
Szaropolskiego tak uderzyła nowość żądania, że zapomniał na chwilę o gniewie, który już go ogarniał. Przypuszczał, że delegat może pijany — ale patrzył on jasno, choć wilczo.
— Czy pan drwi ze mnie!?
— Nie, panie. Ja przynoszę tylko uchwałę związku mydlarzy, smarowników i przetworowców, która się tyczy tej fabryki.
— Ależ to fabryka puszczona od tygodnia! W gmachu tym nigdy nie fabrykowano mydła. Ja dopiero stworzyłem tu nowy warsztat, chyba potrzebny — przyzna pan? — wobec ogromu ludzi pozbawionych pracy.