Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   305   —

przecie złoży się na to wiele gmin okolicznych i państwo da subwencję. Rzecz wyraźnej użyteczności publicznej.
— Może kiedyś?... — bąknął Joachim i uwagi, które mu się na język cisnęły, przełknął, aby nie nazbyt uświadamiać przedsiębiorczego cudzoziemca o porządkach krajowych.
Joachim przybrał Holendra do swego audytorjum, zauważywszy jego zalety i ujęty przez ostentacyjną rewerencję, którą pomocnik Edwina okazywał stryjowi swego pryncypała. Ponieważ van der Winder szukał miejsca najstosowniejszego dla postawienia krochmalni, Joachim umyślił nakłonić go do oddalenia fabryki od dworu, co było kwestją sporną między stryjem a synowcem. Holender wziął skwapliwie pod rozwagę życzenie starszego pana, ale przestrzegał też sumiennie pożytku fabryki. Póty jednak szperał, aż wynalazł dobre miejsce dla krochmalni, dalsze od dworu, a bliższe od powiatowego miasta i przy głównym trakcie; fabryka miała być połączona telefonem z dworem. Edwin zgodził się na projekt, a Joachim był zachwycony pomysłowością dyrektora. Zatrzymano go też na dłużej w Znojnie, gdyż oprócz zmysłu praktycznego okazywał duże zalety towarzyskie, których nawet Edwin nie znał w tym stopniu, obcując z nim dotychczas tylko jak